Gruzińskie Lelo Burti

Lelo Burti – jedna z najstarszych gier zespołowych świata, która mimo mniejszej popularności w dzisiejszych czasach nadal budzi wielkie emocje. Przyznaję, że kiedy jechałam na Wielkanoc do Gruzji nie przypuszczałam, że będę miała okazję zobaczyć tak wielkie i emocjonujące widowisko. 

Walki młodzików i festyn

Dojechaliśmy „transportem kombinowanym” do Shuhuti (okolice Lanchuti, Guria,Gruzja) i nie wiedząc, o której zaczyna się cała uroczystość udało się nam trafić na sam jej początek. Było już duże poruszenie ale największe emocje szykowały się dopiero przed nami. Kiedy wyjęłam aparat nastawiając się na uchwycenie wszystkich nowości zostałam wręcz zaciągnięta na usypane z ziemi i trocin miejsce, gdzie w okręgu widowni toczyły się walki między młodymi chłopcami. Przed walką ubierani byli w czerwoną lub niebieską kamizelką przewiązaną pasem i toczyli z sobą pojedyncze walki by w krótkim czasie po przewróceniu przeciwnika wyłonić zwycięzcę. Osobą, która wciągnęła mnie na „ring” był organizator i główny komentator, który pozwolił mi przemieszczać się jak tylko zechcę, byle bym tylko nie oberwała. Widząc wtedy młodych, szczupłych chłopców chciałam się zaśmiać, ale jak się okazało, w każdej kolejnej konkurencji startowali coraz starsi, agresywniejsi zawodnicy. Dogrywka mająca wyłonić ostatecznych zwycięzców była najbardziej widowiskowa.

lelo21small-1

lelo13small-1

 

 

 

 

 

 

 

Po zakończeniu walk rozpoczął się oficjalnie „festyn” – częstowano nas wszelkimi świątecznymi wypiekami, farbowanymi na czerwono jajkami, którymi wg tradycji musieliśmy się stuknąć oraz domowymi winami i czaczą (alkohol 50-65% wyrabiany ze sfermentowanych skórek i pestek winogron, które zostawały z produkcji wina). W tle słychać było ludowe pieśni w wykonaniu męskich chórów w ludowych strojach.

lelo36smalllelo50small

 

 

 

 

 

 

 

 

lelo61small

lelo54small

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy na scenie zaaranżowanej przy wejściu do szkoły pojawił się zespół BANI bardzo szybko zebrała się widownia, a za nią rozpoczęły się tańce. I tak jak w naszym kraju panowie podpierają przeważnie ściany, tu udowadniali swoje taneczne talenty przez większość czasu. Dopiero na samym końcu na środek wyszła dziewczyna, która zaczęła z nimi tańczyć. Zabawa jednak dobiegała końca i widać było, że emocje wzrastają z minuty na minutę.

Lelo Burti

Lelo, czyli gruzińskie rugby, którego zasady nieznacznie odbiegają od popularnego na Zachodzie sportu, pochodzi jeszcze z czasów antycznych. Wtedy też miało o wiele większy zasięg, zarówno jeżeli chodzi o ilość miejsc, w których było organizowane, jak również pole zmagań sportowców było o wiele większe i mogło wynosić kilka kilometrów. Obszar zasięgu gry zawsze był jednak ograniczany np. do granicy lasu, wzgórz, dolin czy rzek. Walka o piłkę odbywała się między dwoma, męskimi drużynami z konkurujących ze sobą wsi lub podział przebiegał między częściami jednej miejscowości. Drużyny składały się zwykle z kilkudziesięciu mężczyzn w każdej z nich i nie musiały być równe, tak jak i nie było określone ile dokładnie musi liczyć drużyna. Celem gry było dostarczenie specjalnej piłki w wyznaczone miejsce przez jedną z drużyn i dozwolone było używanie w tym celu rąk i nóg, a zdarzało się, że na polu walki pojawiali się jeźdźcy na koniach, którzy rzucali piłkę do siebie. Piłka do gry wykonana była ze skóry a środek wypełniany był ziemią, końskim włosiem, owczą wełną i nasączony winem dla większego obciążenia.

Wierzono, że zwycięska drużyna zapewni lepsze zaopatrzenie w żywność jak również lepiej sprawdzi się przy obronie okolicy, za czym szedł oczywiście prestiż wszystkich jej członków.

lelo65small-1 lelo67small-1

 

 

 

 

 

 

 

Dziś walka o piłkę, jak i sama piłka uległy nieco zmianie i dostosowaniu do obowiązującej religii. Lelo odbywa się obecnie w tylko Wielkanocną Niedzielę w Shuhuti – niewielkiej miejscowości w Gurii (środkowo-zachodnia Gruzja), a walka toczy się między mieszkańcami dolnej i górnej części wsi. Ponieważ w chrześcijańskiej tradycji gruzińskiej święta jak i większe rodzinne uroczystości świętuje się na cmentarzu przyjęto również, że zwycięska drużyna składa piłkę najpierw na niewielkim ołtarzyku św. Nino, a następnie przenosi na cmentarz na wybrany wcześniej grób.

lelo70small-1

Liczba osób biorących udział w Lelo przeszła moje najśmielsze oczekiwania i pewnie kilkakrotnie przekroczyła samą liczbę mieszkańców miejscowości, ponieważ wiele osób z innych miejscowości, a jak się potem okazało i krajów, przyjechało by wziąć udział w tym wydarzeniu. Przed 17.00 główna ulica została zablokowana przez tłumy przekrzykujących się mężczyzn, którzy pokazywali jak bardzo są „męscy” przeciwnej drużynie. Mimo wyczuwalnemu narastającemu napięciu w tłumie było wiele dzieci zupełnie jakby dorośli chcieli im pokazać tą niesamowitą atrakcję nie przejmując się, że lada chwila zapanuje tam ogromny ścisk.

lelo78small

 

lelo80small-1 lelo90small-1

 

 

 

 

 

 

 

Przez tłum przedarł się pop, który rozpoczął walkę i rzucił poświęconą wcześniej piłkę. Zaczęło się! Walkę, by jak najbliżej dostać się do piłki, co jakiś czas przerywały okrzyki członków którejś z drużyn gdzie kierować piłkę i tym samym cały tłum. Zaangażowanie w, jak wcześniej myślałam „zabawę” było tak wielkie, że aż niebezpieczne. Uświadomiłam to sobie jednak dopiero kiedy dostałam się bardzo blisko środka by zrobić zdjęcia i mało nie dostałam w głowę. Na szczęście czuwało nade mną kilka osób – jeden Gruzin i 2 żołnierzy, którzy często też przy moim niezadowoleniu, wynosili mnie z tłumu.

lelo88small-1

lelo91small-1

 

Ponieważ przez ostatnie dni było dość deszczowo, niewiele było trzeba, by wszyscy zaczęli wyglądać prawie jednakowo – cali w błocie, które często pomieszane z z potem i łzami wydawało się całkowicie nieistotne.

Po upływie pierwszych kilkunastu minut widziałam już wielu mężczyzn, którzy wykończeni fizycznie wychodzili zrezygnowani z tłumu, o własnych siłach lub z czyjąś pomocą, a po krótkim odpoczynku znów wracali by podjąć walkę.

lelo98small-1 lelo94small

 

 

 

 

 

 

 

Między uczestnikami co chwilę można było zauważyć ludzi, którzy przyjechali uwiecznić to wydarzenie – zawodowców, amatorów i widzów ze smartfonami w rękach, którzy z bezpiecznej odległości uwieczniali widowisko. W centrum wydarzeń naliczyłam na poczatku 3, potem 4 fotoreporterów, którzy kiedy dostali się do centrum walki zostali nieco poturbowani. Oczywiście najważniejsza zasada – im może stac się wszystko ale w razie niebezpieczeństwa automatycznie wręcz aparat idzie w górę. W takich chwilach, choć ciężko to przyznać bo przeplatało się to z zazdrością lekką o niektóre ujęcia, cieszyłam się, że mam koło siebie osoby, które czuwają nad moim bezpieczeństwem.

lelo107small-1

lelo109small-1

lelo106small-1

 

 

 

 

 

 

 

lelo111small-1

lelo127small

Walka przemieszczała się w różnych kierunkach by ostatecznie dotrzeć do niewielkiej rzeki przecinającej Shuhuti, która również była metą zmagań. Po ponad godzinie morderczych zmagań w końcu bitwa dobiegła końca. Triumfalnie piłka została zaniesiona przez członków drużyny kilkaset metrów dalej na niewielki ołtarzyk z krzyżem św. Nino. Każdy z wygranej części wsi mógł ją przez chwilę ponieść, nacieszyć się zwycięstwem i na chwilę zapomnieć o zmęczeniu czy odniesionych ranach. Wiele osób szło razem z nimi żeby choć przy ołtarzu wykrzesać ostatki sił i wydać radosne okrzyki.

lelo128small

lelo137small

lelo144small

Zastanawiało mnie, czy to już koniec. Nie wiedziałam dokładnie co się będzie teraz działo, czy wszyscy się rozejdą czy zaczną się hucznie cieszyć z wygranej. Dość duża grupa osób wraz z piłką skierowała się aleją koło sadu i całkowicie umilkli. Pobiegłam za nimi i zobaczyłam coś, czego na pewno bym nie przewidziała. Kiedy wbiegłam za nimi na podwórko jednego z gospodarstw zobaczyłam zwycięzców wraz ze starszym panem, który dotykał piłki, a za nim na schodach płakała kobieta. Pocieszało ją kilka osób, ale jej szlochy były coraz głośniejsze. Przerywały je czasem tylko stłumione krzyki kobiety „Chemi biczi” (pol. mój chłopak). Tłum skierował się następnie w stronę cmentarza, gdzie tradycyjnie miała zostać złożona piłka. Odnaleźliśmy się ze znajomymi i razem udaliśmy się na cmentarz.

lelo159small lelo171small

 

 

 

 

 

 

 

Słyszałam wcześniej o gruzińskich tradycjach, ale świętowanie na cmentarzu mnie zaskoczyło. Zostaliśmy zaproszeni na posiłek i degustację domowych alkoholi przy grobie gdzie została złożona piłka. Ponieważ byliśmy tam w Wielkanocną Niedzielę częstowano nas świątecznymi wypiekami, jajkami i innymi pysznościami. I choć Dzień Zmarłych przypada tu na Wielkanocny Poniedziałek, to już w niedzielę większość osób jest na mogiłach swych bliskich.

Zaraz obok rodzinnego grobu na zamontowanej na stałe ławie rozłożone było jedzenie, a wszyscy świętujący stali na około. Rozejrzałam się po cmentarzu. Praktycznie przy każdym grobie znajdowały się większe lub mniejsze stoliki. Moja ciekawość od razu została zaspokojona przez jednego z uczestników imprezy, który wyjaśnił mi, że w Gruzji kiedy ludzie umierają to dla rodziny są nadal obecni. Na grobach świętowane są razem urodziny, rocznice i inne święta rodzinne, a jeżeli przychodzi się świętować urodziny osoby zmarłej, zwykle przynosi się do jedzenia rzeczy, które lubiła ta osoba. Nawet jeśli są to chipsy i słodycze.

Zainteresował mnie również grób, przy którym została złożona piłka. Chłopak, który został tam pochowany w zeszłym roku zginął podczas Lelo Burti i dlatego drużyna postanowiła złożyć piłkę pod jego nagrobkiem. Zaczęłam poznawać jego rodzinę i poproszono mnie bym zrobiła im zdjęcie – żona zmarłego i jego dwoje dzieci. Znając tą historię mimo ich nastawienia, nie było to dla mnie łatwe.
lelo179small

Kiedy z cmentarza zostaliśmy zaproszeni do domu jednego z uczestników imprezy zaczęła się prawdziwa gruzińska supra. Dopiero następnego dnia podczas oglądania wiadomości dowiedzieliśmy się, że w tym roku podczas Lelo również ktoś zginął. Uświadomiłam sobie wtedy, że widziałam przez ułamek sekundy karetkę, ale nawet nie przeszło mi przez myśl, że coś mogło się stać. Na pewno w przyszłym roku chciałabym pojechać na Lelo, nie wiem tylko czy będę jak teraz niemal w nim uczestniczyć.

MK

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *