Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia

Podczas rozmów na temat tego, czym się zajmuję słyszę wielokrotnie, że ktoś chciałby się ze mną zamienić bo nie ma szczęścia, lub nie wierzy, że jego marzenia się spełnią. Nie wierzę w szczęście, ale za to bardzo w upór i pracę.

Doszłam do wniosku, że nie spełniamy naszych marzeń ze strachu przed szczęściem, które sprawia, że chcemy latać, stracić kontrolę choć na chwilę w tym logicznym świecie. Każda wymówka jest dobra, a tak naprawdę wszystkie są złe. Problemem tak na prawdę są obawy, że spełnione marzenie sprawi, że będziemy mieć odwagę na więcej i co wtedy? Przecież nie mam pieniędzy, czasu, wsparcia itd. Prawdą jest to, że spełnione marzenie sprawia, że coś się w nas zmienia. To nieopisane uczucie, że dokonało się czegoś dla nas ważnego, że osiągnęło się coś, co było nierealne, a nam się to udało sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad kolejnymi marzeniami. Przecież jedno już spełniliśmy więc kolejne pewnie też będzie możliwe. Tak otwiera się puszka Pandory. Ciesząc się coraz bardziej życiem wprawiamy w zdumienie monotonne już dla nas otoczenie, a jednocześnie chcemy coraz więcej.

rysy

Nie możemy mieć takich samych marzeń bo nie jesteśmy tacy sami. Każdy z nas ma inne priorytety w życiu, inną przeszłość, która je motywuje i inne plany, pod które są one podporządkowane. Często poświęcamy życie dostosowując się do oczekiwań innych, idąc w kierunku, który został obrany przez naszych rodziców, życiowych partnerów, przyjaciół, a nawet na podstawie opinii całkiem obcych ludzi nie zastanawiając się, co tak naprawdę nas uszczęśliwia. Mając świadomość, że chcemy czegoś innego niż to na co się godzimy rodzi się w nas niespełnienie, frustracja, które żeby złagodzić tłumaczymy jako „szaleńcze marzenia”. Wymyślamy coraz bardziej naiwne wymówi, w które wierzymy tak naprawdę tylko my sami. Co gorsza, nie przeszkadza nam nawet otaczanie się osobami, które przy każdym naszym zrywie sprowadzą nas na ziemię. Po kilku latach godzimy się z losem i zapominamy, że istnieją marzenia. Ignorujemy je.

Marzenia nie spełniają się za darmo. A tego chyba oczekuje wiele osób, które nawet nie robią w ich stronę jednego kroku. Mój przyjaciel kiedyś powiedział mi, że moje pewne marzenie nie spełnia się nie dlatego, że się za mało staram, ale dlatego, że nie dojrzałam do tego, by w pełni cieszyć się jego spełnieniem. Zaczęło mnie to zastanawiać co w konsekwencji sprawiło, że podjęłam pracę nad sobą, a nie nad samym marzeniem. Zrobiłam plan działania czego muszę się nauczyć, żeby w pełni świadomie i dobrze przygotować się do tego marzenia. Nie sądziłam wtedy, że czeka mnie nauka kolejnych języków, szkoła fotograficzna, poszukiwanie ludzi, którzy osiągnęli to do czego ja dążę by uzyskać ich radę czy wsparcie. A najbardziej nie spodziewałam się lekcji pokory jaką dał mi własny organizm. Fizycznie po wypadku jak i przy przełamaniu się z wieloma lękami, jakich nie byłam świadoma. Marzenia oznaczają pracę nad sobą, a w trakcie tej pracy często one same dojrzewają lub nawet się zmieniają. Moje po pewnym czasie okazało się jednym z kilku środków do osiągnięcia kolejnych marzeń, większych. Za nimi na pewno są jeszcze odważniejsze albo też takie malutkie, które wywołują uśmiech w każdej chwili zwątpienia. Wyznaję zasadę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Może nie wszystko co dzieje się w naszym życiu jest naszym wyborem, ale to my decydujemy co z tym zrobimy. To my decydujemy czy godzimy się na pewne rzeczy czy podejmujemy walkę. Ona nigdy nie jest łatwa. Ale nic co warte na tym świecie nie jest za darmo. Wartością naszych marzeń jest nasza praca nad nimi, zaangażowanie, często inne poświęcenia.

Dziś nie mogę powiedzieć, że spełnie wszystkie moje marzenia. Nie dlatego, że nie podejmę walki, bo z czystej upartości ją podejmę. Łatwo nie odpuszczam. Część z tych marzeń po prostu spowoduje zmianę w sposobie mojego myślenia. Do wielu muszę wiele się nauczyć. Mogą otworzyć mi inną drogę, której teraz nie widzę, bo mój horyzont ogranicza się tylko do tego co widać na dzień dzisiejszy. A część z nich podczas tej podróży stanie się mało ważna, gdyż okaże się, że nie są już dla mnie, albo wymagają spełnienia innych by podjąć wyznanie. Metodą małych kroków ale w wyznaczonym kierunku i konsekwentnie zajdzie się o wiele dalej… a przynajmniej więcej się przeżyje po drodze.

Cena jaką płacimy za marzenia powinna być adekwatna do celu jaki chcemy osiągnąć. Często jednak spodziewamy się spełnienia wielkich marzeń przy minimalnej pracy, po czym rezygnujemy i sfrustrowani zaczynamy narzekać i szerzyć negatywne nastawienie. Gdyby wszystko było łatwe życie byłoby nudne. Człowiek jest niestety też na tyle opornym stworzeniem, że docenia wiele rzeczy po ich utracie lub po ogromnym wysiłku, który staje się miarą ich wielkości. Nie znając smaku porażki nie można poznać smaku zwycięstwa, tylko dlatego, że nie będziemy mieli go z czym porównać.

delfin

Kiedy byłam w pierwszej klasie liceum (profil geograficzny) byłam pewna, że uczestnictwo w olimpiadach i zawsze dobre stopnie w poprzedniej szkole z geografii gwarantują mi powodzenie z tego przedmiotu. Po pierwszej lekcji geografii nawet nie zaglądałam do książek, bo byłam pewna, że jest to tak łatwe, że nie muszę się uczyć. Na drugiej lekcji zostałam wywołana do odpowiedzi. Miałam za zadanie opowiedzieć o wszystkim co było na ostatnich zajęciach więc zaczęłam monolog o kartografii. Mówiłam dużo, ale co chwilę mój wywód przerywał dźwięk przyłożonej mocno kredy do tablicy. Nie wiedziałam wtedy o co chodzi. Kiedy skończyłam Pan profesor odparł tylko „7/25 – niedostateczny”. Dostałam pierwszą w życiu banię z geografii. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam wściekła i nie wiedziałam gdzie skierować moją złość. Nauczyciel dobił mnie mówiąc: „powiedziałaś dużo ale konkretów było mało, dokładnie 7 na 25 o których powinnaś powiedzieć, stąd taka ocena”. Zostałam po lekcji. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam mieć złej oceny z geografii, nie ja. Pan Jacek powiedział mi wtedy, że wybrał mnie do odpowiedzi, bo wiedział, że do tej pory osiągałam same sukcesy i chciał nauczyć mnie nieco pokory. Kiedy we mnie zawrzało powiedział coś czego nie zapomnę do końca życia: „Dałem Ci jedynkę dlatego żebyś poznała smak porażki i nie załamała się w przyszłości czwórką. Bo nie jest najważniejsze to, że dziś poniosłaś porażkę, tylko to, że jeśli chcesz mi pokazać, że rzeczywiście zależy Ci na dobrym stopniu musisz teraz pracować całe półrocze, żeby podwyższyć średnią tak by z tą jedynką na koncie mieć piątkę na koniec”. Od tamtej pory byłam zawsze przygotowana, bo mi zależało. Podobną taktykę zastosował mój nauczyciel z angielskiego, dzięki czemu w ciągu roku nauki od zera osiągnęłam poziom na certyfikat, który teraz wszędzie otwiera mi drogę. Jak jednak wspomniałam wcześniej człowiek to oporne stworzenie. Mądrzejsza o poprzednie doświadczenia doceniam teraz moich dwóch nauczycieli fotografii. Pierwszy z nich stwierdził, że każdy na jego zajęciach ma do wykonania pewną pracę. Jeżeli widzi, że komuś nie zależy na dziedzinie fotografii jaką on uczy (reportaż) a woli studio to nie będzie mu utrudniał i przy oddanych prawidłowych zdjęciach może dać „5”. Ja jednak, z racji, że zależy mi właśnie na reportażu nie dostanę więcej niż 4, chyba, że naprawdę na to zasłużę… Pod koniec nauki dostałam „-5” żebym nie osiadła na laurach i nadal się rozwijała. Miałam przyjemność poznać również innego fotografa, który poza nauką szkolną oceniał moje zdjęcia i to właśnie on najwięcej krytykował moje zdjęcia, ale zawsze tłumaczył dlaczego. Kiedy na zwykłym facebook’u polubił pierwsze moje zdjęcie wiedziałam, że jest prawidłowe i czułam niesamowitą dumę.

Im więcej się uczę tym większą mam świadomość, ile jeszcze muszę się nauczyć i jak mało w stosunku do tego umiem teraz. Ale obrałam drogę w stronę spełnienia moich marzeń i by na nie zasłużyć i w pełni docenić muszę nauczyć się jeszcze wielu rzeczy. Widocznie by osiągnąć sukces muszę być silniejsza. Po każdym niepowodzeniu mam chwilę zwątpienia, kolejnego dnia jestem wściekła i się buntuję. A kolejnego już główkuję na czym polegał błąd i podejmuję wyzwanie ponownie. Wiem, że moje marzenia są tego warte, a każda nauka, porażka z której wyniosę wnioski, pomoc innych to kolejny krok wyżej.

Kolejną kwestią jest to, czy ktokolwiek wie o naszych marzeniach. Nie chodzi mi o chwalenie się co chcemy zrobić, a potem przy zderzeniu z rzeczywistością wycofywanie się. Nie chodzi również o to, by oczekiwać, że ktoś nam pomoże. Słowa mają moc sprawczą. Póki coś jest tylko w Twojej głowie, puty pewnie tam zostanie. Wiele osób ma jednak problem z nazwaniem tego, czego właściwie chcą, nie mówiąc o nazywaniu własnych emocji i uświadamianiu sobie co ich uszczęśliwia i dlaczego.

boat

Jakiś czas temu miałam przyjemność być fotografem na spotkaniu couchingowym. Prowadzący, młody i energiczny trener poprosił bym wzięła udział w pewnym ćwiczeniu. Każdy miał kartkę papieru i długopis. Zamknęliśmy oczy i mieliśmy wyobrazić sobie, że leżymy na plaży. Skupić się na wszystkim co widzimy, a przede wszystkim co czujemy. Powiedział wtedy, że ten wypoczynek na plaży jest naszą nagrodą i poprosił byśmy skupili się na uczuciu spełnienia, radości jaka płynie z osiągnięcia celu. Co dał nam osiągnięty sukces? Kim teraz jesteśmy? Jak wzbogacił nasze życie? Po czym otworzyliśmy oczy i mieliśmy napisać co było naszym sukcesem. To co wtedy napisałam było zwrotem akcji w moim życiu. Obierałam do tej pory kierunek, a to ćwiczenie pozwoliło mi nazwać mój cel. Sprecyzować go. Do tego wyobrażenie sobie, jak to jest kiedy go osiągnę sprawiło, że znam to uczucie i uświadomiło mi, że jest ono możliwe. Jest takie mądre powiedzenie, że „jeżeli potrafimy sobie coś wyobrazić to potrafimy to zrobić”, bo to już istnieje, choć na razie tylko w naszej głowie.

Kolejnym krokiem jest spisanie listy marzeń. Nazwanie tego co chcemy osiągnąć i określić ramy czasowe oraz zrobić plan wcielenia tych rzeczy w życie. Moja lista po tamtym spotkaniu miała 10 pozycji. Miałam z nią ogromny problem, ale spełniłam w ciągu roku połowę, dwa odpuściłam, bo przestały być dla mnie wartościowe, a trzy przełożyłam na później bo wyznaczony plan zawierał naukę, na którą muszę poświęcić więcej czasu. Kolejna lista została zrobiona 1.01.2014 – 17 pozycji i ponad połowa zrealizowanych – o dziwo te najmniej prawdopodobne. W tym roku lista przekroczyła 25 pozycji, a ostatnio dopisałam do niej kolejne. Warunek powodzenia takiej listy jest jeden – marzenie, bądź bardziej cel musi być konkretny – mieć swój czas, miejsce i mierzalny wynik. Dla przykładu – zamiast sformułowania „schudnę” powinno być: „schudnę tyle i tyle, do dnia”.

ja1

Poza tym, mówiąc głośno o swoich planach motywujemy się sami do podjęcia działania. Nie mówiąc już o tym, że wiele osób może mieć pomysł, jak ułatwić Ci osiągnięcie Twojego celu lub dotrzyma Ci towarzystwa i bardziej zmotywuje by nie wycofać się z postanowienia.

Bo ze spełnionymi marzeniami już tak jest, że kiedy spełniamy jedno mamy odwagę spełnić kolejne, a owa odwaga pozwala nam wymyślać nowe cele do realizacji.

Konsekwentnie więc poniżej zamieszczam część mojej listy:

1. Podróż jachtostopem na Karaiby a następnie na stopa wszystkie kraje hiszpańskojęzyczne Ameryki Południowej – czas realizacji – jesień 2015 – przygotowania w toku – nauka hiszpańskiego, pozyskiwanie patronów medialnych i sponsorów, nauka pisania i doskonalenie zdjęć by publikować dobry materiał z podróży.

2. Prowadzenie bloga podróżniczego – zrealizowany, bo tu jesteście 😉 zapraszam też na facebook.com/migawkizpodrozy

3. Poprowadzenie rajdu konnego po Kaukazie – oznacza to powrót do jeździectwa – po 11 latach przerwy po wypadku w tym roku przed wyjazdem do Gruzji muszę się przełamać z lękiem i wrócić do aktywnej jazdy

4. Zdobycie Korony Polski – no cóż, zaczęłam od Rysów, niedawno Tarnica… teraz już będzie łatwo.

5. Wystawa zdjęć – na razie zaplanowanych kilka prezentacji zdjęć, pojawiło się kilka propozycji wystaw, ale szczególnie zależy mi na jednym miejscu więc muszę się bardziej postarać.

6. Nauka u mistrza… – w toku, ale szczegółów na razie nie zdradzę.

7. Nauka nurkowania – planuję w Gruzji lub na jesień w Polsce.

8. Powrót do tańca – zrealizowany od stycznia 2015 – szkoła tańca w Bytomiu

9. Publikacja zdjęć w National Geographic – jeszcze dużo nauki przede mną

10. Publikacje pełnych artykułów – zdjęcia + tekst (uczę się pisać oraz mam zaplanowaną praktykę jako fotoreporter – jest nadzieja)

11. Jazda na dachu auta terenowego – zrealizowane – Gruzja – kwiecień 2015

12. Nauka fotografii w podczerwieni – możliwe, że trzeba będzie to przełożyć na wolniejszą chwilę

13. Pływanie z humbakami lub orkami – miałam możliwość pływania z delfinami i chciałabym mieć możliwość poznania większych ssaków morskich ale na wolności, np. poprzez pracę na wolontariacie w parku narodowym – możliwe że podczas podróży do Ameryki.

14. Zatańczyć flamenco na Plaza Espana w Sewilli – plan z zeszłego roku, do zrealizowania w kolejnym.

15. Zdobycie Kazbeka – koledzy zapowiedzieli, że idziemy w sierpniu tego roku… cóż, zaczęłam chodzić po górach 3 lata temu… i od razu weszłam na Rysy. Mam mało czasu na naukę i poprawę kondycji ale podejmę wyzwanie.

itd.

Jestem ciekawa Waszych marzeń. Piszcie i konsekwentnie brnijcie do przodu.

Trzymam kciuki

Magda

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *