Gruzja staje się coraz popularniejsza, a otwarcie nowych kierunków przez miejscowe lotniska sprzyja rozwojowi turystyki i tym samym ciągnie za sobą wszystkie plusy jak i minusy komercjalizacji. Kiedyś w to miejsce docierali pasjonaci, którzy przygotowywali się do podróży, których zaszczytem było gościć a następnie powiedzieć – przyjęłam u mnie w domu Polaka. Niektórzy nawet nazywali ich elitą, ludźmi wykształconymi, którzy przyjeżdżali poznać spuściznę kulturową Kaukazu. W miarę czasu zaczęli pojawiać się inni podróżnicy, których nie zniechęcało trudniejsze dotarcie Gruzji. Otworzono więcej połączeń międzynarodowych, nowe lotniska i pojawiło się coraz więcej obcokrajowców. Podróżników chcących odkryć coś nowego, coś autentycznego. Zachwycali się nowymi smakami, gościnnością mieszkańców, podziwiali piękno przyrody i po powrocie do swych domów opowiadali o istnym raju na Ziemi, choć wiedzieli jaką cenę ten kraj płacił za niepodległośc tego raju. Zaczął się ruch turystyczny i nadal przyjeżdża tu bardzo wielu Polaków, którzy porównują Gruzję do Polski sprzed lat i może dlatego tak dobrze się tu czują, szybko zawierają przyjaźnie i szanują historię. Jednak wraz z większym dostępem zaczęli pojawiać się również turyści, którzy przyjechali się zabawić, odhaczyć kolejne miejsce na mapie i wymagają on nowego miejsca, by było takie same, o takim samym standardzie jak to, które znają, bo to ich strefa komfortu. Mam świadomość, że wiele osób nie respektuje zasad kraju nie dlatego, że nie chce, ale może o nich nie wie. Pochłonięcie przewodnika czasem jest trudne czasowo a i tak w nim wielu informacji nie znajdziemy. Gruzini przyjmując turystów, co jest teraz dla nich jednym z głównych źródeł dochodu, często nie powiedzą, że turysta popełnił gafę i mimo, że sę tego wstydzą takiego zachowania albo go nie rozumieją nic nie powiedzą, bo honor im na to nie pozwala. A nieświadomi turyści nadal popełniają błędy i ewentualny dystans lokalnych mieszkańców mogą odebrać jako brak gościnności. Z nieporozumień biorą się niepotrzebne konflikty. Także, z racji, że mieszkam tu jakiś czas i widzę różnice kulturowe i powstałe przez nie nieporozumienia chciałabym zrobić ranking. 7 grzechów głównych… turysty w Gruzji.
Turystyczne Grzechy w Gruzji:
- Poczucie wyższości. Jakoś tak dziwnie bywa, że wiele osób przyjeżdżając do Gruzji zaczyna porównywać, narzekać i wytykać jakie to w Gruzji jest zacofanie, że w Europie / Ameryce już dawno pewne rzeczy zostały uregulowanie prawnie, że ludzie już dawno powinni nauczyć się tego i owego. Pytanie – kto dał nam prawo oceniania kraju skoro nie zadaliśmy sobie trudu poznania i co najważniejsze zrozumienia jego historii, nie porozmawialiśmy z ludźmi i nie spróbowaliśmy wejść choć na jeden dzień w jego życie? Jeżeli ktoś narzeka, że gdzieś jest lepiej niech tam po prostu jedzie. Może i mieszkamy w Europie, ale to nie czyni nas lepszymi. A wręcz okazuje się, że wiele rzeczy już straciliśmy przez to, że na siłę i mimo wszystko parliśmy do przodu. Gruzini bardzo szanują Polaków, dlaczego więc Polacy mają ich nie szanować? Byliśmy wzorem dla tego narodu, krajem, któremu z sukcesem udało się wyjść z systemu. Ale nasza historia jest kilkakrotnie krótsza niż dorobek tego kraju, który wielokrotnie więcej razy podnosił się ze zgliszczy wojen.
- Brak szacunku do religii. Bardzo często obserwuję negatywne reakcje na dostosowanie się do zwyczajów religijnych. To jakiego jesteś wyznania nie czyni Cię ani lepszym ani gorszym od wyznawców innych religii, a jadąc do kraju odmiennego religijnie mniej lub bardziej jesteś w nim gościem i Twoja postawa świadczy o Twojej własnej kulturze. Gruzja jest krajem chrzescijańskim, z niezależnym kościołem prawosławnym. Dla mieszkańców w znacznej większości bycie Gruzinem oznacza bycie chrześcijaninem. Bronili chrześcijaństwa znacznie wcześniej niż wiele krajów o nim usłyszało wiec dlaczego osoby, które przyjeżdżają tu z chrzesijańskiej Europy czują się ponad zasadami jakie tu panują? Ponieważ jesteśmy katolikami? Ponieważ nasze jest na pewno lepsze? I tu posłużę się przykładem. Sytuacja miała miejsce rok temu, w katedrze w Mtskhecie, najważniejszym kościele Gruzji w jej byłej stolicy. Było prawie pusto w kościele. W blasku świec modliły się osoby, które widać bardzo przeżywały to gdzie są. Nagle usłyszałam za sobą pisk, niestety po polsku – „ja tego badziestwa nie będę zakładać”. Przy wejściu, w kościele stała pani około 40-tki, która widocznie opierała się przed założeniem chusty na głowę, nie mówiąc o zasłonięciu nóg. Hałasowała na tyle, że w końcu ją wyprowadziłam z kościoła, bo było mi po prostu wstyd. Dostało mi się od smarkul ale przy poparciu jej męża udało się w końcu wytłumaczyć, że skoro nie chce zakładać chust, które są zostawione przy drzwiach niech nosi wszędzie swoje. Zasady są takie, że należy mieć ją na głowie we wszystkich religijnych miejscach, a w najważniejszych kościołach, wchodzi się w spódnicy. Nie jest to wyraz dyskryminacji kobiet jak wiele razy też słyszałam, ale zasad jakie są w tym kraju od setek lat. Chcesz wejść do miejsca kultu, dostosuj ubiór. O tyle jest to łatwe, że w większości miejsc można pożyczyć materiał do obwiązania się w pasie i chustę na głowę. Niezależnie jakiego wyznania jesteś czy chciałbyś by w Twojej świątyni pojawiła się osoba z innej części świata, która ma za nic zasady w jakich zostałeś wychowany, która nie szanuje miejsca, które dla Ciebie być może jest święte? Wiem, że czasem brak dostosowania się bierze się po prostu z niewiedzy, ale jeśli zwracana jest nam uwaga na nasze niewłaściwe zachowanie uszanujmy miejsce, w którym się znajdujemy albo do niego nie wchodźmy. Kolejny punkt – miejsca kultu w górach, do których nie mogą wchodzić kobiety. Po co się kłócić i pchać się tam na siłę? By udowodnić, że postawiło się swoim? Bo jestem turystką i nie muszę przestrzegać jakiś zabobonów? Otóż Tuszowie, Chewsurowie i inni górale wcale nie potrzrebują turystycznego zainteresowania swoimi obrzędami, a nawet nie chcą turystów na swoich lokalnych świętach. Tabliczki „NO WOMEN” nie są aktem szowinizmu, tylko próbą poinformowania przyjeżdżających turysów by choć szanowali lokalne zwyczaje nawet jak nie zadają sobie trudu by je zrozumieć.
- Pouczanie. To, że jesteśmy przekonani, że wiemy coś lepiej wcale nie znaczy, że również dla drugiej osoby będzie to lepsze rozwiązanie. Gruzini nie podróżują po świecie by wiedzieć, że można zrobić coś inaczej, wg europejskich standardów, do których przywykliśmy więc pouczanie ich, że to powinno być takie a nie inne często nie ma sensu. Pouczając kogoś od razu wymagamy efektu, a zapominamy, że sami do pewnych rozwiązań dochodziliśmy pokoleniami. Dotyczy to każdej dziedziny życia, w której uważamy się lepsi, mądrzejsi i bardziej doświadczeni – od stylu życia, ubierania, napraw, jazdy autem, ról społecznych itd. Nawiązując do tych ostatnich… Rola kobiet w społeczeństwie, która ciągle pojawia się w rozmowach jako temat sporny. Jako kobieta mieszkająca chwilę w tym kraju i widząca co się dzieje wokół mogę powiedzieć, że bycie kobietą w Gruzji nie jest łatwe – to w większości one pracują ciężko podczas gdy ich mężowie do pracy się nie pałają, nie są rozumiane, świadome swoich praw, a tym bardziej nie wypada im wiele rzeczy. Nie są świadome swojej seksualności, a nawet jeśli to przeważnie ich potrzeby nie są respektowane przez mężczyn. Ale co nam da uświadamianie Gruzinki, że można inaczej skoro poza zasianiem w niej niepewności nie zmienimy jej otoczenia. Nie zapominajmy, że w kartach historii świata równouprawnienie jest czymś nowym a sama rewolucja seksualna zajęła w Europie i Ameryce prawie 150 lat a i tak nadal nie jest wszedzie akceprowalna. Gruzja dostaje w tym momencie wraz z turystyką bombę kulturową i średnio sobie z nią radzi. Nie może przecież w jednym pokoleniu nadrobić tego co nam zajęło kilka, a nadal nie jest doprowadzone do końca. Może i czujesz się wyzwoloną Europejką i nie stanowi dla Ciebie problemu przygoda na wakacjach ale w ten sposób przyczyniasz się tylko do tego, że Europa postrzegana jest jako miejsce wyuzdania a same mieszkanki Gruzji popadając w kompleksy, bo przecież faceci tracą nimi zainteresowanie, chcą się upodobnić do Europejek. Niestety skazane jest to na katastrofę. Wiele z nich uważa Europę za zepsutą i mimo wszystko są dumne ze swoich tradycji, nawet jeśli my uważamy, że powinno być inaczej. „To co ja robię to moja sprawa” – niby tak, ale dla Ciebie to chwila na wakacjach i coś do opowiadania, a kiedy wyjeżdżasz zostawiasz to społeczeństwo zmieszane takim zachowaniem.
- Nieodpowiednie zachowanie kobiet. Skoro już nawiązałam do dość drażliwego tematu w powyższym punkcie to idę za ciosem. Co jakiś czas wysłuchuję historii jak to Gruzini nagabują biedne turystki, a one są zaskoczone, że chodzi tylko o sex. Moje drogie Panie, prawda jest taka, że w kraju, gdzie przez lata przyjęło się, że kobieta ma być skromna w zachowaniu i ubiorze europejskie wyzwolenie jest najczęście brane za zachętę. Najczęściej Gruzini zdziwieni są odmową kiedy od razu zaproponują sex, bo albo wcześniejsze zachowanie wskazywało na zainteresowanie albo po prostu wierzy w to, ze w Europie każdy robi to z każdym i nie rozumie, że ktoś nie chce. To akurat mogę potwierdzić na podstawie wielu historii zgorszonych kobiet i jakże zdziwionych panów, którym objaśnianie tego często nie ma sensu. A ile razy słyszałam historie, które stały się sensacją danej miejscowości, kiedy to, akurat w tym przypadku polska wolontariuszka, poszła rano pobiegać dla zdrowotności w obcisłych getrach przez które co nieco prześwitywało i różowym sportowym staniku. Jakież obruszenie w niej wywołało, że wszyscy się na nią gapili. Nie dziwię się, że wywołała sensacje w tej niewielkiej miejscowości, skoro wg tego do czego byli przyzwyczajeni mieszkańcy dla nich biegała prawie nago. Kolejna sytuacja w Tuszetii, kiedy podczas rozmowy z gospodynią naszego pensjonatu ta zapytała mnie wskazując na 2 dziewczyny przed domem – dlaczego chodzą w majtkach podczas kiedy one miały krótkie spodenki – choć długości jaka dla kobiet w Gruzji nigdy nie byłaby dopuszczalna – przynajmniej na prowincji. I tu oczywiście oburzenie dziewczyn, kiedy zwróciłam im uwagę. Nie chodzi o to, że ktoś ogranicza waszą swobodę, ale zaburzacie pewne zasady, które w tym miejscu sa od lat tylko dlatego, że upieracie się przy swoim. Tu kobiety są skromne. Nie musicie ubierać się jak zakonnice, ale darujcie sobie pokazywanie swych wdzięków w przesadzie, bo w oczach lokalnych brak szacunku jest wprost proporcjonalny do ilości za bardzo odsłoniętego ciała. W Tbilisi, gdzie dziewczyny chcą być „europejskie” już się to rozmywa, a nawet często przesadzają w drugą stronę, ale na prowincji nadal funkcjonują te same zasady co przez ostatnich pare setek lat. Kolejną kwestią jest alkohol. Mężczyźni nie piją publicznie z kobietami, zwłaszcza poza Tbilisi. Jeśli ktoś zaprasza Cię przy drodze na czaczę albo wino od Ciebie zależy czy będą Cię szanować. Może i przymnką oko na turystkę po kieliszku, ale jak zaczniesz z nimi pić więcej będziesz mieć łatkę „dziwki”. Wybaczcie za dosłowność, ale niestety dużo kobiet, które nie odmawiają takiej gościnności potem nagabywane są na coś więcej i przy odmowie, o ile sa w stanie jeszcze odmówić, następuje wielkie zdziwienie – „Czemu nie chcesz, przecież przyszłaś do nas to znaczy że chcesz”. W wyższym Kaukazie nawet podczas świąt kobiety nadal siedzą przy osobnych stołach i nie wypada im soiadać z mężczyznami. Wiem, że teraz pewnie niejedna wyzwolona pani uderzy ręką w stół z hasłem – „cóż za dyskryminacja!”. Tu kobieta ma być skromna, powściągliwa, umieć się zachować. Jeśli nie chcecie się tak zachowywać nie dziwcie się, że zostaniecie odebrane opacznie. Dla Gruzinów po prostu takie zachowanie jest jednoznaczne.
- Oczekiwanie gościnności. Nie istnieje coś takiego jak podróżowanie za darmo. Płacisz albo pieniędzmi, albo pracą. Jeżeli Ty nie płacisz, znaczy, że płaci ktoś inny. Proste. Gruzja jest niezwykle gościnnym krajem, gdzie ludzie wierzą, że gość to dar od Boga. Przy nawale turystów, których z każdym rokiem przybywa trzymanie się tej zasady oznacza totalne bankructwo i to w ciągu dni. Często by godnie przyjąć gościa na stole pojawia się więcej rzeczy, niż domownicy sami spożywają, przez co jak taki zadowolony gość sobie pojedzie w świat przez kolejne dni rodzina ma problem by się wyżywić. Jeżeli podróżujesz z plecakiem i namiotem i np. nie stać cię na noclegi choćby w hostelach czy pensjonatach zawsze możesz odpłacić pracą. Na pewno jest wiele rzeczy które można naprawić, pomóc, pouczyć się z dziećmi angielskiego, wykorzystać swoje talenty. Najgorsze to oczekiwanie gościnności, a niestety dzieje się to coraz częściej. Pamiętam jak po jednej z moich prezentacji o Gruzji podszedł do mnie chłopak i z marszu zaczął rozmowę: „Ta gruzińska gościnność jest przereklamowana, nikt mnie nie zapraszał do domu, a wszyscy chcieli mnie tylko na coś naciągnąć”. Ręce opadają. Trzeba mieć tupet przyjeżdżając z kraju gdzie zarabiamy mniej lub więcej i oczekiwać gościnności od osób które czasem nie mają nic, a z honoru często nie umieją odmówić. Byłam kiedyś też w odwrotnej sytuacji kiedy mieszkałam i pracowałam w hostelu w Sighnaghi. Pewnego dnia pojawił się chłopak z Polski, który stwierdził, że jest znanym podróżnikiem (jakoś nigdy o nim nie słyszałam, ale może niedoinformowana byłam) i że chciałby zaznać gruzińskiej gościnności w polskim wykonaniu = nocować za darmo. Cóż, prawda jest taka, że poza sezonem często dokłada się do rachunków ze swoich prywatnych pieniędzy, a ja akurat wtedy czekałam drugi miesiąc na wypłatę z redakcji, gdzie wysłałam artykuł więc byłam spłukana. Ale z uśmiechem powiedziałam „dobrze, dobrze się składa bo potrzebuję Twojej pomocy w ogrodzie, muszę go przekopać, a niestety jako niezbyt silna kobieta….” Szkoda, że nie widzieliście miny tego chłopaka – „mam pracować fizycznie? Zwariowałaś? Idę gdzie indziej, Ty w ogóle nie jesteś gościnna”.
- Przecenienie wartości pieniądza. Płacę więc wymagam – wszystko super, tylko często wymagamy rzeczy, których nie mamy jak otrzymać bo nie wiemy, że w tym miejscu lub czasie coś może być niewykonalne. Oczekiwanie czegoś co dostaniemy w Europie tylko dlatego, że machamy walutą często mija się z rzeczywistością. Pretensje, że ktoś ma obniżyć i tak niską cenę noclegu dlatego, że nie było wody – w całym mieście nie ma i właściciel pensjonatu nie ma wpływy na remont sieci albo awarię. Najbardziej rozbroiła mnie sytuacja kiedy pewna izraelska rodzina zamówiła konie na przejażdżkę dla całej rodziny. 3 małych dzieci, czwarte nieco starsze i wspaniali rodzice, którzy nie wzięli pod uwagę, że – raz. Dzieci siedzą pierwszy raz na koniu i boją się przez co ciągle piszczą jak tylko koń się ruszy, dwa – oczekują na środku Kaukazu dostosowania koni pod przejażdżkę dla małych dzieci bo przecież płacą za konie. W rzeczywistości po 15 minutach wszyscy mają siebie dość, bo – rodziców denerwuje ciągłe marudzenie dzieci, konia ugryzła mucha koło popręgu i odruchowo machnął tam głową dotykając nogę dziecka – co zakończyło się paniką, że koń chce je ugryźć, dodajcie pretensje starszej córki, że nie może sama pojeździć i koniarza, który prowadząc konia co chwile dostaje opieprz – jego szczęscie, że nie rozumie słów jakimi jest obrzucany. Bo przecież rodzice płacą za zabawę dla dzieci. Kolejne przykłady? Jest ich mnóstwo i momentami kiedy ich słucham zastanawiam się, czy osoba zamawiająca coś jest świadoma szopki jaką odstawia. Scena, która doprowadza mnie już nagminnie do płaczu ze śmiechu – zamawianie po polsku i upieranie się przy tym języku jak „Lody!”. Kelner patrzy na panią nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi, ale jej to nie zniechęca: „L-O-D-Y! teraz rozumiesz?”. Kelner nadal nie wie o co chodzi i podsuwa Pani menu, żeby wskazała na karcie co chce. Pani jednak obrusza się i komentuje do męża: „Tyle Polaków tu przyjeżdża, że łaski nie robią, mogliby już conieco się nauczyć, przecież za to płacimy”. Mam świadomość, że jeszcze kilka lat temu do Gruzji przyjeżdżali zupełnie inni turyści, dla których wartośc miała tradycja, możliwość przebywania w miejscach o nadzwyczajnej historii, chcący wszystkiego spróbować, podziwiać, uczyć się. Reprezentowali pewien poziom, który daleki jest on napływu tzw. trzeciej fali turystów – nazywanych turystami all inclusive, którzy przywykli do drinków z palemką na pustyni i teraz oczekują tego samego a nawet więcej na „wyprawie do Gruzji”. Niestety takich turystów będzie coraz więcej ponieważ kraj otwiera się coraz bardziej a po otwarciu połaczeń do innych europejskich krajów dojdą po prostu te same sytuacje z nowych językach. Mam jednak nadzieję, że pojawi się więcej ludzi szanujących czyjąś pracę oraz samych ludzi mieszkających w Gruzji.
- Targowanie się. Nie wiem, kto wpadł na pomysł opisywania targowania się w Gruzji, ale czasem wątpię, czy osoba pisząca o zwyczaju targowania się była aby na pewno w Gruzji czy zaliczyła ją tylko do południowych sąsiadów. To, że my po polsku używamy zamiennie słowa targowiska z bazarem jest tylko formą językową, która wbrew pozorom mylnie odnosi się do tego miejsca w przypadku Gruzji. Dowiedziałam się o tym robiąc zdjęcia przy wschodzie słońca w Kutaisi. Wcześnie przy moście organizowany jest „targ” gdzie od rolników kupowane są warzywa i owoce, które następnie sprzedawcy zawożą na duży bazar niedaleko dworca. Problem polega na tym, że ceny zakupu warzyw od rolników a cena po jakiej kupujemy na targu prawie się nie różnią. Kiedy to zauważyłam, zapytałam jedną ze sprzedawczyń co ona zarabia, skoro jest taka mała różnica w cenie. Zażartowała, że siedzi na bazarze dla towarzystwa. Prawda jest jednak taka, że utarg ma niewielki, a spuszczając cenę wychodzi na zero. Dodajmy do tego Europejczyka, który uparcie twierdzi, że cena jest za wysoka. Ceny podane na kartkach są cenami ostatecznymi i nie ma co się kłócić o 10 tetri z kobietą, która siedząc cały dzień zarobi tylko kilka lari – trochę szacunku do ludzi. Inna sytuacja jest z taksówkarzami w turystycznych miejscowościach, którzy podają wyższą cenę turystom, ale nie po to by się targować. Mogą tą cenę spuścić, oczywiście, ale też wszystko ma swoje granice. Często koszt taksówek, kiedy popytamy kilku kierowców okaże się wszedzie taki sam i trochę można nazwać to brakiem taktu kiedy próbujemy zejść z ceny 5-7 lari za taksówkę na 5 osób w nocy w Tbilisi, gdzie jedziemy z centrum kilka kilometrów na peryferia miasta. Ci ludzie też muszą coś zarobic a z taką ceną pokryją głównie koszty. Jeżeli uważasz, że cena jest za wysoka za jakąś usługę popytaj w okolicy o kogoś innego. Zorientujesz się przynajmniej jaka jest średnia cena i będziesz wiedział czego się spodziewać.
Prawda jest taka, że przy natłoku turystów nie da się zatrzymać komercjalizacji atrakcji Gruzji i przystosowywania życia mieszkańców pod turystykę, ale to od nas również zależy w jakiej formie prztrwają tutejsze tradycje i natura. Po to przyjechaliśmy by zobaczć coś innego niż mamy w kraju, po co więc to zmieniać na siłę, tylko dlatego bo uważamy, że myślimy lepiej. Uszanujmy miejsce, do którego przyjechaliśmy i ludzi, którzy tu mieszkają. Może zabrzmi to patetycznie, ale niestety jeśli my tego nie zrobimy niedługo będziemy tylko wspominać jak to było kiedyś, a po nas nikt już tego nie zobaczy w takiej formie.